poniedziałek, 4 lutego 2013

Dyskusja wokół DZIECKO WYMUSZA

Pod moim wpisem zatytułowanym Dziecko wymusza pojawiło się kilka niezwykle ważnych komentarzy. Oczywiście, do wszystkich się ustosunkuję. Ponieważ jednak okazało się, że dla Bloggera moje odpowiedzi są zbyt obszerne,

image

jestem zmuszona zamieszać je jako kolejne wpisy. Dla ułatwienia Państwu lektury będę cytować te fragmenty komentarza, do których w danym miejscu się odnoszę.

image

Witam Pana, Panie Jarku.
Na wstępie dziękuję za komentarz. Z przyjemnością   wymienię z Panem opinie na poruszone przez Pana tematy. 
Co to znaczy, że dziecko samoistnie zmienia strategię wyrażania swoich potrzeb? Sądzę, że coś tę zmianę wywołuje. Na przykład,  jeśli zastosuje intuicyjnie, coś co jest prostsze, i jego potrzeba zostanie zaspokojona, to oczywiście zacznie tego używać  (i w ten sposób rozszerzy wachlarz swoich zachowań). To jest proces uczenia się. Może być ten proces stymulowany przez rodzica lub jako wynik samoistnego uruchomienia intuicji dziecka. Tu się zgadzamy.

image

Mam tu na myśli sytuację, która sprowadza się do nierealizowania przez rodzica podstawowych potrzeb dziecka, takich jak na przykład potrzeba bezpieczeństwa.  Oczywiście, realizowanie potrzeby dziecka (na przykład bliskości) bez naruszenia granic rodzica jest dla mnie absolutnie ok. Rodzic, który kocha dziecko, jest bardzo uważny na realizację potrzeb dziecka i nierealizowanie ich, dla samego treningu, jest oczywiście absurdem.  Zgadzam się też z tym, co Pan pisze: Tutaj coś zyskamy, ale gdzie indziej możemy więcej stracić. Tym bardziej, że dziecko wcześniej czy później się spotka z brakiem możliwości zrealizowania potrzeb od razu. Wszystko absolutnie ok. Miałam na myśli sytuacje, kiedy rodzic zaniedbuje potrzeby  dziecka i reaguje dopiero wtedy, kiedy ono płacze (co jest jego komunikatem „Mamo, tato przyjdź i pomóż mi”). Wtedy dziecko może się uczyć, że mama (tata) przyjdzie dopiero wtedy, kiedy zapłacze, bo wcześniej jej nie ma. Taki był mój tok myślenia. Chcę uwrażliwić rodziców na skutki ich braku tej uważności, o jakiej pisałam. Jeśli to ujęłam zbyt prosto, to dlatego, aby to było zrozumiałe dla wszystkich. Być może nie zrobiłam tego wystarczająco klarownie.  Żaden trening na siłę albo warunkowanie tylko dla treningu nie był moją intencją. Dziękuję za dużą uważność w czytaniu tego, co piszę. Cieszę się, że daje mi pan szansę, żeby to wyjaśnić.

image

Dziecko ma różne potrzeby i rolą rodzica jest rozstrzygnąć, która jest istotna z punku widzenia jego dobra i rozwoju. Przez zachciankę rozumiem na przykład kolejną zabawkę, która niczego konstruktywnego nie wnosi do rozwoju dziecka (i zapewne szybko mu się znudzi).

image

Mechanizm warunkowania (ja raczej wolę mówić o behawioryzmie jako dziedzinie badającej i analizującej zachowania ludzi) to zjawisko porównywalne do kotwiczenia w NLP. Bardzo często używam kotwic w celu zmiany zachowania. Często też używam kotwic do uczenia ludzi budowania dobrego stanu, pracy ze stresem itp. Widzę użyteczność takiego zastosowania procesu warunkowania, który przynosi błyskawiczny rezultat – np. poprawę stanu.

Powracając do dzieci. Jeśli mama uśmiecha się do dziecka, czy je chwali, kiedy ono na przykład rysuje (zajmuje się jakąś ważną dla niego aktywnością), to czy chce, czy nie wzmacnia jego motywację do takiej aktywności. Dziecku jest miło, że jest chwalone, to pozytywna emocja, która wiąże się z tą aktywnością i na nieświadomym poziomie może działać wzmacniająco. To w kwestii behawioryzmu.

Jeśli natomiast mam się ustosunkować do zdania:  …bardziej opłaca się strategia "TAK, TAK, TAK, TAK, TAK, TAK" niż "TAK, TAK, NIE, TAK, NIE, TAK, TAK,  to oczywiście zgadzam się jednak z zastrzeżeniem: nie analizujemy tu siły bodźca tak w jednym,  jak i w drugim przypadku. Nie bardzo kojarzę, w którym miejscu podważam tę tezę behawioryzmu? Zgadza się też: że zachowania wyuczone w nieregularny sposób wygaszają się dłużej. Pana komentarz jest dla mnie logiczny. Nie wiem, gdzie temu zaprzeczam. Teraz ja czegoś nie rozumiem. Proszę o podpowiedź.

Jestem Panu wdzięczna, że z taką uważnością czyta Pan te teksty i wspiera mnie  w tym, aby były klarowne i zgodne z nauką. Dziękuję za odpowiedzialność, z jaką Pan to komentuje. Traktuje to jako komplement, że fachowiec czyta moje teksty i  dba o ich poprawność dla dobra odbiorców tych treści, czyli rodziców i wychowawców.

Pozdrawiam serdecznie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz