Może brać się ze złych wzorców z domu rodzinnego, sprzeciwu wobec najbliższego otoczenia, poczucia winy, długo oczekiwanego małżeństwa… Powodów może być wiele. Nie ma sensu omawiać wszystkich, bo wkraczamy w zawiłe mechanizmy psychologiczne. Lepiej skoncentrować się na konsekwencjach takiej postawy, tym bardziej że w każdym przypadku należy przeanalizować przyczyny indywidualnie, bo praca terapeutyczna z tego typu matką czy rodzicami od tego się zaczyna.
Postawa nadopiekuńcza to typowa postawa rodzicielskiej miłości, która z dobrą intencją przekracza granice zdrowego rozsądku, zabierając dziecku szansę rozwoju motorycznego i poznawczego. W dodatku jest wielce prawdopodobne, że wychowywane w nadopiekuńczym domu dziecko powieli ten mechanizm w swojej rodzinie. W ten sposób to patologiczne zachowanie jest przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Chęć wyręczania dziecka w niemal każdej czynności jest typowym sposobem działania nadopiekuńczego rodzica, który, nieświadomy zła, jakie wyrządza dziecku, chce je zastąpić w wykonywanych przez nie czynnościach bądź uchronić je przed zagrożeniami świata zewnętrznego. Hamuje w ten sposób dziecięcą ciekawość poznawczą, potrzebę nabywania doświadczeń, chęć poznawania świata i eksperymentowania.
Kiedy o tym piszę, przypomina mi się film pt. „Ray”. Jest w nim wspaniała scena, w której matka powstrzymuje się od pomagania niewidomemu dziecku. Przeżywając ogromne katusze, patrzy na swojego płaczącego malca, który na czworaka szuka wyjścia i błaga ją o pomoc. Staczając ze sobą walkę, matka nie udziela mu pomocy, żeby przygotowywać syna do życia w ciemności. Mobilizuje go w ten sposób do doskonalenia innych zmysłów, które przejmą rolę wzroku. Matka „naraża” (pod kontrolą) dziecko na przykre doświadczenia, gdyż ma świadomość, że nie będzie mogła całe życie go wspierać. Jest nieprawdopodobnie dojrzałą matką, która pozwala dziecku eksperymentować w poznawaniu świata.
Dorosły Ray Charles, bo o nim – oczywiście – jest ten film, poruszał się bez laski. W swoim długim życiu niejednokrotnie walczył z przeciwnościami, nigdy się nie poddawał i nie użalał nad sobą. Osiągnął niebywały sukces jako niewidomy kompozytor, pianista i wokalista. Duża w tym zasługa jego mądrej matki, która nauczyła go wytrwałości w osiąganiu celów. Patrząc na jej zachowanie niejeden widz pomyślał: Co za wredna matka! Ciekawe, jak potoczyłoby się życie Raya, gdyby mamusia “zatroszczyła się” o bezpieczeństwo biednego, niewidomego dziecka ubezwłasnowolniając go emocjonalnie. Czy powstałyby takie utwory, jak Georgia on My Mind, Hit the Road Jack, Unchain My Heart i wiele innych?
Zachęcam do refleksji.
Wizerunek rodzica (kontynuacja)
Na wstępie przedstawię Wam możliwe interpretacje poszczególnych
wariantów, których scenariusze naszkicowałam w pierwszej części tego artykułu.
Są pisane z pozycji dziecka i przedstawiają jego potencjalne reakcje na
zachowanie mamy oraz naukę z tego płynącą:
I. WARIANT
Nie można wyrzucać zabawek, kiedy mama gotuje obiad, a tak
było fajnie. Nie można też robić bałaganu. Kiedy chcę, żeby mama przyszła trzeba
głośno płakać, gdyż cicho nie działa. Jaka mama biedna, że musi gotować i
sprzątać. A tak naprawdę potrafię bawić się sam, tylko nie miałem już czym. Mama
jest niesprawiedliwa, oskarżyła mnie niesłusznie. Chyba mnie nie kocha. Nie ma
dla mnie czasu. A może jestem „do kitu”, bo nie umiem się sam bawić...
Tak można długo spekulować i dochodzić do coraz bardziej
rozpaczliwych scenariuszy. Na pewno takie zachowanie mamy nie wspiera dziecka.
Uczy je natomiast, że jest "do kitu" i pewnie mama je nie kocha. Dziecko uczy
się również, że na jej uwagę, czy miłość trzeba zapracować płaczem. Tak tworzy
się w przyszłości poczucie winy dziecka wobec matki.
II. WARIANT
Zrobiłem ciekawe rzeczy, jestem zdolny i silny. Mama lubi,
kiedy tak robię, a więc chyba mnie kocha. Mówi, że jestem jej synkiem. Chce
żebym był sportowcem. Trzeba głośno płakać, wtedy mama przyjdzie.
Dziecko uczy się, jakie zachowania są dla mamy ważne i jakie
można wykorzystywać, aby dostać jej uwagę. Czuje się bezpiecznie i poznaje jej
oczekiwania wobec niego.
III. WARIANT
Mama czuwa nade mną. Mogę czuć się bezpieczny. Jestem silny,
mądry i mama mnie kocha. Podobało jej się, jak wyrzuciłem zabawki. Można się
fajnie bawić, a potem można zrobić coś odwrotnego i też jest wesoło. Mama lubi
porządek. Fajnie jest robić porządek z mamą, ale też można to robić
samodzielnie. Wtedy mama jest dumna, że wiem, gdzie jest miejsce zabawek. Płacz
nie działa, mama nie przychodzi. Lubi, kiedy jestem radosny.
Reasumując, łatwo można zauważyć, że każda reakcja matki ma
określone konsekwencje dla dziecka. Oczywiście przejaskrawiłam celowo
dalekosiężność wniosków wyciąganych przez dziecko (wiele z tego dokonuje się na
nieświadomym poziomie). Chciałam Wam uświadomić, jak powstają mechanizmy uczenia
i jak łatwo dziecko generalizuje (uogólnia) zachowania tak ważnych dla siebie
osób, jakimi są rodzice. Dokonuje się to na bazie silnych emocji związanych z
poczuciem bezpieczeństwa.
Jeżeli mama, czy rodzice, nie zaspokoją tej potrzeby, rodzą się
zaburzenia emocjonalne skutkujące w przyszłym, dorosłym życiu dziecka. Jednak,
aby tak się stało, określone zachowanie matki, czy rodzica musi być kilkakrotnie
powtórzone. Dlatego moją intencją jest poinformować Was o możliwych
konsekwencjach, a nie przerażać, czy wpędzać w poczucie winy.
Jak świat światem rodzice popełniają błędy i będą to robić,
choćby z tego powodu, że nie wiedzą, jak reagować. Ważne jest jednak, aby na
tych błędach uczyli się czegoś o sobie i swoich dzieciach. Ja, jako matka i
psycholog, także popełniam błędy. To oczywiste, że najtrudniej mieć dystans do
własnego dziecka. W takich trudnych sytuacjach moim celem jest zbieranie
informacji o wydarzeniach, których rezultat mnie martwi i zmieniać to, co nie
działa.
Głowa do góry, często miłość i intuicja podpowiada najlepsze
rozwiązania. Napiszcie, jak bliskie jest Wam takie widzenie pozycji matki oraz
roli rodziców w ogóle. Czy ta wiedza pomoże Wam w dalszym kreowaniu relacji z
dziećmi czy partnerami? Piszcie o swoich problemach z dziećmi, chętnie napiszę
swoje sugestie!
Witam! Dziekuje za tak fajny blog - bardzo milo sie czyta :-) Problem z moja malutka (9 miesiecy) jest taki, ze mala nie chce sie sama bawic i wymaga abym jej wymyslala zabawy, co jest bardzo meczace i czasami po prostu nie wyrabiam.. A jak ja zostawiam sama na dywanie z zabawkami to zaczyna marudic albo plakac. Jak mam sobie z tym problemem poradzic? Dziekuje i pozdrawiam - Marta
OdpowiedzUsuńWitam Cię,
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim warto zaobserwować, jak to się stało, że wymaga Twojej obecności. Jakoś musiała się tego nauczyć. Poza tym możesz spróbować ją oduczać. Trzeba zgromadzić kilka interesujących ją zabawek. Następnie dawać jej jedną, atrakcyjną zabawkę i wychodzić z pokoju na chwilę, po czym wracać, kiedy jeszcze nie płacze i nagradzać uśmiechem, albo daniem jeszcze ciekawszej zabawki. Można to robić kilkakrotnie wydłużając ten czas, kiedy bawi się sama. Musi skojarzyć ciekawą zabawkę z byciem samą. Kiedy jest z Tobą nie baw się z nią, tylko spokojnie siedź koło niej. Kiedy się tego nauczy, powoli wprowadzisz zabawę ze sobą w określonym czasie, ale już samotna zabawa nie powinna być problemem. To musi być konsekwentna akcja przynajmniej parę dni.
Napisz, proszę, jakie są rezultaty.
Pozdrawiam Monika