piątek, 14 grudnia 2012

Błędy przy zakupie prezentów dla dzieci

Zainspirowana wpisem na mamazone o błędach popełnianych przez dorosłych podczas kupowania prezentów dla dzieci postanowiłam je przytoczyć i miejscami rozwinąć komentarz. Jakie są więc te grzechy?

Pozwalamy dzieciom oglądać zbyt dużo programów telewizyjnych przed Świętami

Z badań marketingowych wynika, że dziecko jest najlepszą grupą docelową napędzającą sprzedaż. Rodzice pytają dzieci, co im kupić do ubrania, do jedzenie i oczywiście, jakie chcą zabawki. W okresie przedświątecznym, kiedy TV jest przesycona reklamami kierowanymi do dzieci, apetyty dotyczące zakupu zabawek nieprawdopodobnie rosną. Co z tego wynika? Nasze dzieci widząc coraz to nowe, atrakcyjne zabawki, o które mają poprosić Mikołaja, rozbudzają swoją wyobraźnię, a rodzice tracą krytycyzm, chcąc podążać za potrzebami dziecka. Co z tego wynika: w Wigilię, kiedy oglądamy kupione zabawki, okazuje się, że na żywo zabawki te wyglądają zdecydowanie mniej atrakcyjnie. Na przykład: nie w każdych warunkach można się nimi bawić, bo np. niby jeżdżą same, ale tylko po idealnie gładkiej powierzchni, albo są zrobione z bardzo nietrwałych materiałów, są mniej kolorowe…

Dlatego zakup zabawek, tak ważnych dla rozwoju dziecka, powinien odbywać się w sklepie. Wtedy możemy obejrzeć i wypróbować funkcjonalność zabawki, dopasować ją do poziomu wieku (nawet z lekkim wyprzedzeniem, aby stymulować jego rozwój…). Należy też zastanowić się, czy dziecko ma zabawkę podobnego typu, aby nie dublować tej samej funkcji edukacyjnej.


W świecie zabawek im więcej, wcale nie znaczy lepiej

Wydaje się nam – rodzicom, że ilość zabawek, jakie ma dziecko jest świadectwem naszej miłości. Kiedy dziecko prosi, nie potrafimy mu odmówić i często każda wizyta w markecie kończy się zakupem zabawki, aby:
· zaspokoić natychmiast potrzebę dziecka,
· zająć jego uwagę, aby spokojnie robić zakupy,
· uspokoić je, kiedy płacze,
· zmniejszyć poczucie winy, że nie dopilnowaliśmy, aby nasze dziecko miało tak samo ładne zabawki jak rówieśnicy,
· pokazać sobie i innym, że dbamy o dziecko,
· przetestować swoją asertywność i... niestety często, ponieść porażkę.
Co to oznacza dla dziecka, że kupujemy mu zabawkę, kiedy płacze?, Dziecko natychmiast się warunkuje, czyli uczy, że płacz jest skuteczny. Jak płacze, marudzi, powie magiczne słowo: kup mi, to dostaje to, czego chce. W ostateczności musi trochę dłużej poprosić, albo sięgnąć po swoją najsilniejszą broń, czyli histerię. Trochę więcej krzyku, tupania nóżkami, rzucania się na podłogę i efekt jest gwarantowany. Mama, a czasem i tata nie wytrzyma presji otoczenia i kupi to „coś”, na co dziecko ma w danej chwili ochotę, bo jest kolorowe i przyciągnęło jego uwagę.
Co się stanie z “upragnioną” zabawką kupioną z półki pomiędzy innymi zakupami, dla świętego spokoju? Wyląduje w koszu najdalej za godzinę i zgubi się w całej masie innych zabawek. A ten kosz zabawek, to dla dziecka problem z wyborem i zamęt w głowie. Spada ich atrakcyjność jako prezentu, bo można go otrzymać bez większego wysiłku, więc nie ma ciekawości, oczekiwania i celebrowania. I tak będzie następna – wystarczy powiedzieć lub popłakać. Znam takiego chłopczyka, który gdziekolwiek pójdzie, musi coś zabrać, bo rodzice nauczyli go, że wszystko mu się należy, czegokolwiek zapragnie. Wyobrażacie sobie, jak reaguje, kiedy mówi mu się, że to wazonik Pani Krysi i nie może go zabrać. Płacz, histeria, tupanie nogami i agresja…. Słusznie mówimy, że zabawki są edukacyjne? Tak, tylko pytanie czego uczą nasze dziecko?

Zbyt często dajemy dzieciom drobne, nieprzemyślane prezenty

Nasze dzieci dostają różne drobne zabawki przy różnych okazjach i nie mają nawet czasu, by się nimi nacieszyć i pobawić. Nie są też w stanie ich docenić, bo już otrzymują następną zabawkę zgodnie z zasadą: im więcej, tym lepiej, która w przypadku dzieci, jak już wiemy, nie działa. Zabawki tracą swą atrakcyjność, kiedy muszą „rywalizować” pomiędzy sobą o względy dziecka.

Warto więc przed Świętami Bożego Narodzenia wprowadzić pewien rygor. Przy różnych okazjach nasi znajomi i rodzina kupują naszemu dziecku drobne prezenty, np. misie, kolejne klocki, samochodziki, a nawet słodycze, aby nie przyjść z „gołymi rękami”. Te zabawki są przypadkowe i kiedy dziecko je dostaje uśmiecha się grzecznie, bez radości biorąc kolejną sztukę do kosza lub na półkę. Warto powiedzieć wszystkim tym ludziom, że przychodząc na jakąś uroczystość czy Wigilię, nie muszą przynosić dziecku drobnych, często ładnych, ale niekoniecznie „mądrych” prezentów. Mogą wspólnie zaplanować jakiś jeden prezent konsultując to z rodzicami, którzy znają potrzeby dziecka. Warto kupić prezent, z którego dziecko będzie miało większą korzyść, niż kupować kilka tańszych, mało edukacyjnych zabawek. Na Gwiazdkę można złożyć się całą rodziną na wymarzony, wartościowy prezent dziecka, na który dziecko czekało, niż zasypywać je wieloma podarkami, które nie sprawią mu tak dużej radości. Prezent to ważna sprawa i trzeba ją traktować poważnie. Nie obowiązuje tu zasada: im więcej, tym lepiej, lecz wręcz odwrotnie, im mniej wysokiej jakości zabawek, tym lepiej.

Kupujemy zabawki, o których sami marzyliśmy w dzieciństwie

Jako rodzice wydajemy z budżetu domowego sporo pieniędzy na zabawki, nie zastanawiając się nad tym, że często realizujemy swoje marzenia z dzieciństwa kupując na przykłąd ogromną kolejkę elektryczną albo w pełni wyposażony domek dla lalek. W przeszłości było to nasze wielkie niezrealizowane marzenie, które mocno rozbudziło dziecięcą wyobraźnię, gdy byliśmy dziećmi. Teraz, kiedy pieniądze nie stanowią przeszkody, chętnie kupujemy taką wymarzoną zabawkę sądząc, że robimy przyjemność dziecku. Tak naprawdę spełniamy swoje  marzenie. Jeśli na dodatek było to naprawdę wielkie marzenie, to najczęściej już od dawna mamy zaplanowane w „głowie”, że kiedyś kupimy to naszemu dziecku. Kończy się na tym, że nie możemy się doczekać tego momentu i kupujemy dziecku zabawkę kompletnie nie dopasowując jej ani do jego potrzeb, ani wieku. Na przykład kupujemy kolejkę, kiedy nasze dziecko jest jeszcze za małe, aby się nią bawić. W rezultacie wydajemy pieniądze na drogą zabawkę i dziwimy się, że dziecko nie cieszy się i nie chce się nią bawić. Ono nie ma radości, a my jesteśmy rozczarowani. W końcu bawimy się nią sami, a dziecko płacze, bo nic z tego nie rozumie…

Kupujemy dzieciom prezenty na pocieszenie

Kiedy jesteśmy bezradni jako rodzice, nie wiemy, co zrobić, kiedy dziecko na przykład przewróciło się i płacze, wymyślamy, że kupimy mu prezent, który pocieszy je w tej przykrej sytuacji. Chcemy załatwić sprawę szybko. Liczymy na to, że zabawka odwróci uwagę dziecka od problemu. Inny przykład: nasz synek zobaczył jakąś zabawkę u swojego kolegi w przedszkolu i prosi nas o taką samą. My nie chcemy być gorsi od innych rodziców albo trudno nam odmówić. Kiedy dziecko płacze, spełniamy zachciankę dziecka kupując jako pocieszenie zabawkę, która wcale nie spełnia żadnych edukacyjnych celów. Po prostu dziecko chce ją mieć i już.
Czego uczymy dziecko w ten sposób? Uczymy, że zabawki i jedzenie (podarunkami często są przecież słodycze) to dobry sposób „radzenia sobie” z problemami. Tak naprawdę, to pseudo radzenie sobie, bo problem zostaje odsunięty poprzez odwrócenie uwagi dziecka i po chwili może wrócić ze zdwojoną siłą. Natomiast dziecko niestety uczy się bardzo złych rzeczy: manipulacji, materializmu i egoizmu , a my utrudniamy sobie proces wychowania. Zapominamy o tym, że im starsze dziecko, tym większa eskalacja potrzeb. Więc po jakimś czasie nie będziemy w stanie spełniać jego zachcianek i co wtedy mu powiemy? Nie mam pieniędzy synku, bo to za droga zabawka. Do tej pory kupowaliśmy wszystko, co zechciało i nauczyliśmy dziecko właśnie takiego mechanizmu? Co teraz zrobimy, kiedy nie możemy już spełniać oczekiwań dziecka? Zaprzeczymy swoim własnym metodom wychowania? Sprawa się komplikuje. Byłam świadkiem sytuacji, kiedy dziecko bardzo płakało w sklepie kiedy uderzyło się w głowę. Mama nie przypilnowała dziecka i czuła się winna, więc chciała dziecku to wynagrodzić kupując mu zabawkę. Dziecko na chwilę umilkło, ale po 2 minutach przypomniało mu się co się stało i zaczęło płakać jeszcze mocniej. Dostało więc koleją zabawkę… Myślę, że na miejscu dziecka powtarzałabym ten mechanizm jeszcze wiele razy. Fajna zabawa prawda? Jeśli już rzeczywiście chcecie, jako rodzice, wynagrodzić dziecku jakieś trudne chwile, np. dzielnie zniosło wizytę u dentysty, więc tak naprawdę chcecie nagrodzić jego wytrwałość w zmaganiu się z bólem, niech to będzie „prezent” kupiony z głową”. Może to być na przykład bilet do kina, książka albo gra, w którą od razu z dzieckiem zagracie. Wtedy płacicie za fajną wspólną aktywność, a nie za przedmiot, którym dziecko musi się samo bawić, a po chwili zapomni i rzuci w kąt.


Pewnego dnia stwierdzamy, że zabawki nie mieszczą się na półkach i próbujemy nagle zmienić styl kupowania prezentów

Kiedy zabawki nie mieszczą się na półkach, postanawiamy zmienić styl kupowania. Uznajemy, że wydajemy bez sensu pieniądze na zabawki, które przewalają się po kątach. Popadamy w druga skrajność i stwierdzamy na przykład, że w tym roku kupimy dziecku jedną książkę – klasyczną i pięknie oprawioną, a nie, jak co roku, 20 różnych zabawek. Dumni z postanowienia liczymy na to, że dziecko doceni ten prezent i nagle zaakceptuje nasze postanowienie. Liczymy, że przyzwyczajone do innego stylu, nagle zrozumie, że w Świętach Bożego Narodzenia chodzi o coś więcej niż zasypywanie się mało przydatnymi przedmiotami. Po cichu mamy nadzieję, nie rozmawiając o tym, z dzieckiem, że zrozumie, iż liczy się jakość prezentów, a nie ilość. I co wtedy może się stać? Istnieje duże ryzyko, że zareaguje łzami i nie będzie mogło zrozumieć, za co Mikołaj je tak ukarał. Przecież miało dobre stopnie i było grzeczne, a zostało ukarany? Jeśłi nie przygotujemy dziecka do zmiany myślenia o prezentach, może potraktować tę zmianę odwrotnie do naszych intencji. Najgorzej będzie wtedy, kiedy nastąpi to, w ten wyjątkowy dzień w roku, na Gwiazdkę. Oczywiście pomysł "koniec z konsumpcjonizmem" jest świetny, tylko trzeba wprowadzać go stopniowo w życie rodziny. Gwałtowna zmiana może być szokiem dla dziecka i przynieść odwrotny rezultat do zaplanowanego.


Zbyt szybko kupujemy dziecku, to co chce

Dziecko nie zdąży sobie nawet trochę pomarzyć o zabawce. Nie czeka na nią, jak na coś upragnionego. Ledwo zdąży pokazać palcem na ekranie telewizora, co zresztą robi kilka razy dziennie, a już naszym obowiązkiem rodzicielskim staje się zdobycie zabawki. Często dziecko decyduje, co chce, mimo że ma w swoich zbiorach już kilkanaście podobnych zabawek o tej samej funkcji edukacyjnej. Pozwalamy decydować dziecku, które kieruje się kolorem lub podobieństwem zabawki do tego, co mają koledzy. Idziemy na łatwiznę kupując dziecku co chce i dając mu chwilową radość. Kochani rodzice, to wasz obowiązek zadbać o to, aby dziecko za pomocą zabawek rozwijało swoje talenty. To wasze zadanie dopasować zabawkę do jego wieku, zainteresowań i potrzeb rozwojowych. Może potrzebuje zabawkę, która usprawni jego zdolność liczenia albo pisania. Może potrzebuje książeczki z obrazkami, bo słabo rysuje, albo warto, żeby pokonywało coraz większy stopień trudności w liczeniu, czy uczyło się zmagać z porażką lub cieszyć sukcesem. Zabawa w przypadku dzieci jest działaniem uczącym, rozwojowym, a my, rodzice, zbyt często zapominamy o tym.
Zanim spełnisz prośbę dziecka, odczekaj trochę, sprawdź, czy z upływem czasu nie zmieniły się jego priorytety. Upewnij się, czy naprawdę chce dostać od Mikołaja to, co napisało miesiąc temu w liście do niego, oraz przeanalizuj jego propozycje od strony edukacyjnej. Można z dzieckiem rozmawiać o tym, co jest wartościową zabawką, a co tylko marketingowym chwytem. Jako rodzic korzystaj z tego prawa i mądrze wydawaj swoje pieniądze.

Kupujemy dziecku tylko zabawki edukacyjne i to, co sami uznajemy za wartościowe

Nie przesadzajmy jednak i nie popadajmy w skrajność. Zachowajmy zdrowy rozsądek, nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Zabawki to takie samo wyzwanie dla rodziców, jak inne aspekty wychowania, np. rozumienie mechanizmu kar i nagród, o których pisałam wcześniej. Jeśli chcemy nauczyć kilkulatka, że czytanie jest ważne, to nie wkładamy pod choinkę wyłącznie książek. Dziecko jedną książkę potraktuje z radością, ale następnych już nie będzie traktowało jak prezent. Nie popadajmy w skrajności nagle kupując wyłącznie drewniane klocki, bo są zdrowe i ważna jest ekologia. Oczywiście trzeba kupować mądre prezenty, książki czy zabawki, sprawdzone przez pokolenia, ale pamiętać też o tym, że świat się zmienia. Dziś zabawki są odzwierciedleniem nowoczesności i symbolem naszych czasów. Kocki drewniane ustępują takim, które można łączyć na wiele sposobów i wykorzystywać kreatywnie do wielu zabaw. Nie warto też lekceważyć potrzeb i zdania dziecka rozmawiając z nim na temat wartości zabawek dla jego rozwoju. Czasem warto pozwolić dziecku dokonać wyboru, aby uczyło się konsekwencji własnych decyzji w pozytywnym i negatywnym aspekcie tego procesu. Jeśli dokona złego zakupu nauczy się dyskutować z nami o wyborze. Od czasu, do czasu można zrealizować zachciankę dziecka. To też może być uczącym doświadczeniem, albo po prostu chwilową radością "wartą zakupu".


Wciąż wkładamy kolejne zabawki do dziecięcego pokoju, ale nigdy nic z niego nie wyciągamy

Nadchodzące Święta są doskonałą okazją, aby zrobić przegląd zabawek w ramach przedświątecznych porządków. Rodzice sprzątają „duże zabawki”, czyli mieszkanie, a dziecko rządzi w swoich małych. Można z tych porządków zrobić fajną zabawę. Warto je segregować (np. zwierzątka, lalki, klocki, samochody…), dzielić na aktualne i nieaktualne, do pozostawienia i oddania innym dzieciom, aby nasz maluch uczył się dzielenia się tym, co ma. Można też umówić się z innymi dziećmi z klasy na giełdę zabawek, gdzie dzieci będą się wymieniały swoimi skarbami. Mogą wprawić się w wielu ważnych umiejętnościach: negocjowania, wyceny, liczenia (dwie zabawki za jedną droższą) i innych umiejętności przydatnych w dorosłym życiu... Można też uczyć dzieci empatii poprzez uczestniczenie w akcji zbierania rzeczy dla dzieci z biedniejszych rodzin lub mieszkających w domu dziecka. To będzie świetna okazja, by dziecko przeżyło radość obdarowywania innych.

Dajemy dzieciom prezenty takie, jakie mają ich rówieśnicy, a nie takie, jakie są im potrzebne

Często jako rodzice ulegamy presji dziecka, aby mu kupić zabawkę, którą ma na przykład Piotruś. Kryterium zakupu zabawki staje się to, że ma ją kolega. Ulegając takiej presji uczymy dziecko, że to, co mają koledzy, jest mu potrzebne, i dla dziecka staje się to swoistym kryterium. Czego uczymy nasze dziecko ulegając takiej zachciance? Uczymy, że wszystko, co mają koledzy, musi też mieć nasze dziecko. Utrwalamy w nim schemat podobieństwa, zamiast kształtować w nim indywidualizm, szukanie własnego stylu, definiowania własnych potrzeb. Nie zastanawiamy się nad tym, że nieświadomie wdrukowujemy dziecku podobieństwo jako jedyne kryterium, zamiast kształtować kreowanie własnej osobowości. Zubożamy w ten sposób jego sferę poznawczą i myślenie, gdyż kryterium „podoba mi się, bo ma Piotrek” decyduje wobec innych kryteriów, np. dobra jakość, wygodne, zdrowe… Z takiego drobiazgu, wydawałoby się, robi się duży problem rozwojowy. Warto, jako rodzic, mieć świadomość, co służy naszemu dziecku, a co nie. Co kształtuje jego niezależność, a co sprawia, że podąża ślepo za innymi gubiąc swój styl, potrzeby, zdolności i talenty.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz