Witam Panią Pani Moniko,
Pani Moniko, oczywiście, SĄ TO POTRZEBY DZIECKA. Nigdzie nie twierdzę, że nie. Mało tego, w swoich postach staram się uświadamiać rodzicom i opiekunom rolę zaspokajania potrzeb dziecka w kształtowaniu jego osobowości.
Jednocześnie zwracam uwagę na to, jak są one zaspokajane i jakie mogą być zgubne skutki tego, jeśli jest to robione w niewłaściwy sposób. Tu jest cała masa błędów rodziców, o których piszę w postach.
Oczywiście zgadzam się też, że Kiedy dzieci płaczą to dlatego, że chcą o czymś powiedzieć. Płacz to też język.
Jeśli chodzi o ostatnie zdanie Pani komentarza, to swój punkt widzenia na tę sprawę przedstawiłam we wczorajszym wpisie, więc nie będę się powtarzać.
Podkreślę jednak jeszcze raz: jak najbardziej jestem za miłością, reagowaniem na potrzeby dziecka, budowaniem więzi emocjonalnej i za intuicją, bardzo ważną sprawą w odbiorze potrzeb dziecka. Wiem również, że to, jak się dziecko zachowuje jest funkcją wychowania, w którym główną sprawą jest zaspokajanie potrzeb dziecka i budowanie z nim więzi emocjonalnej (bardzo ładnie pisze o tym Rosenberg). Nie wystarczy jednak powiedzieć: mamy zaspokajajcie potrzeby swoich dzieci i wszystko będzie dobrze. Trzeba też je uczyć, jakie to są potrzeby i jak to robić, bo dla wielu mam to wcale nie jest takie oczywiste. Ja, niestety, bardzo często pracuję już z dorosłymi dziećmi, które cierpią, bo ich potrzeby nie zostały w dzieciństwie zaspokojone. Zapewniam Panią, że zdaję sobie sprawę z ważności potrzeb w życiu dzieci i doceniam ich znaczenie.
Dziękuję Pani za ten komentarz. Jeśli coś jeszcze napiszę w niezbyt klarowny sposób, chętnie posłucham Pani opinii.
Zachęcam też Panią, jako świadomą mamę, do dzielenie się swoimi doświadczeniami z innymi mamami, które tego potrzebują. To może być dla nich bardzo wartościowe.
Pozdrawiam
Mam jeszcze takie przemyślenie, że jeśli będziemy uprzedzać potrzebę dziecka, nauczymy go, że nie musi o niczym pomyśleć i to ma, że mama wyręcza go, a jest to prosta droga do rozpieszczania, bo od mokrej pieluchy się zaczyna, dziecko musi mieć potrzeby i umieć je sygnalizować i o ile w okresie noworodkowym, czy niemowlęcym reaguje się niemalże natychmiast, o tyle w poniemowlęcym uczy się dziko cierpliwości i że może chwile zaczekać, aż mama coś skończy.
OdpowiedzUsuńSzacunek do siebie i własnych potrzeb, czy tez potrzeb innych domowników, dlatego nie uważam, aby uprzedzanie sygnałów potrzeb było dobrym rozwiązaniem.
Szanowna Pani,
UsuńMożna i tak… Jeśli woli Pani poczekać, aż dziecko przywoła Panią płaczem, gdy będzie miało mokro lub będzie głodne, cóż na to poradzę? Pani decyzja. Ja wolałam, by moje dziecko miało sucho i było nakarmione, a płaczem sygnalizowało mi na przykład ból brzuszka. Naukę szacunku dla moich i innych domowników potrzeb pozostawiłam sobie na okres poniemowlęcy, kiedy zwiększyły się możliwości wzajemnej komunikacji.
To jest moja opinia. Pani ma prawo mieć odmienną i zawsze będę to szanować, gdyż szanuję prawo innych osób, do odmiennych poglądów niż moje.